Dotknij swoich ran

Sztuka korzystania z własnych błędów

według św. Franciszka Salezego  Joseph Tissotgo

 

Jestem jak wielbłąd dwugarbny

niosę to co we mnie , co wydaje się zbędne , niepotrzebne , pustkę gdzie wypełnia ją woda , która daje życie .

Tak twa rana ,

tak twój błąd ,

zbliża ciebie do samego siebie

do twojej

granicy

granica jest we mnie

ze swoich słabości, chciejstwa, pragnień

uczuć

jest i się haczymy , coś chcemy aby załatało naszą dziurę , brak ……jeśli wybieramy coś pozornego

to

upadamy

grzeszymy

a każdy z tych upadków jest drogowskazem

do swoich granic

do cielesności

do pragnień

do …………………………………………………………………………………………………………………………………

ZAPRASZAM CIEBIE DO DOTKNIĘCIA   SWOICH RAN

………………………………………………………………………………………………………………………………………………

Każdy z naszych upadków stanie się kolejnym drogowskazem pomocnym w ocenie siebie i swojego egoizmu, wiodącym aż do ostatniego miejsca (Łk 14,10), które nam się słusznie należy, gdyż niestety nasza nieposkromiona pycha wciąż każe nam zajmować miejsce znacznie wyżej od Tego, który chciał być ostatni ze wszystkich oraz pośmiewiskiem ludzkim i wzgardzonym przez lud. (Ps 22,7; por. Iz 53,1).

DSCN1759

„Żalisz się – pisał w innym miejscu – że wady i słabości mieszają się w twoim życiu z pragnieniem doskonałości i czystej miłości Boga. Odpowiadam ci, że jest niemożliwe, abyśmy się uwolnili od samych siebie. Dopóki jesteśmy na ziemi, trzeba, abyśmy sobą kierowali, do chwili gdy Bóg zabierze nas do nieba. I tak długo, jak odczuwamy zadowolenie, nie osiągnęliśmy tego, co najważniejsze.”4

 

„Jest prawdą powszechnie znana, że nikt w tym życiu nie jest tak święty, by mógł nie popełnić jakiegoś złego uczynku.”5

„Miłość własną można w sobie umartwić, ale nie umiera ona nigdy. Od czasu do czasu, przy różnych sposobnościach, puszcza nowe pędy świadczące o tym, że choć została wycięta w pień, nie jest jednak bynajmniej wykorzeniona. (…) Nie trzeba bynajmniej dziwić się temu, że zawsze odkrywamy w sobie miłość własną, gdyż ona stale w nas tkwi. Czasami śpi jak lis, aż zrywa się znienacka i rzuca się na kury. Toteż trzeba czuwać nad nią stale i powoli starać się cierpliwie jej pozbyć.”7

„A jeśli miłość własna niekiedy nas zrani, wypierając się tego co nam wcześniej kazała powiedzieć i uczynić, wówczas jesteśmy uzdrowieni…”8

 

Uzdrowieni, ale tylko na pewien czas – aż do chwili gdy dojdą do głosu nowe słabości, jako że „nigdy nie będziemy całkowicie wyleczeni, dopóki nie znajdziemy się w raju”9, dodaje nasz święty,

„a w tym życiu, niezależnie od naszej woli, musimy zaakceptować naszą naturę ludzką, nie zaś anielską10, i zdecydować się żyć, jak powiedział pewien wybitny asceta, jako „istoty nieuleczalnie duchowe”11.

„Nie możesz tak szybko stać się panią swej duszy i tak całkowicie, od pierwszej chwili, ująć ją w garść. Bądź zadowolona, jeśli od czasu do czasu odniesiesz jakieś zwycięstwo nad swoją główną wadą.”14

 

„Nasza niedoskonałość musi nam towarzyszyć aż do trumny. Nie możemy chodzić, nie dotykając ziemi; tyle że nie powinniśmy się na niej ani wylegiwać, ani po niej tarzać; ale też nie wyobrażajmy sobie, że możemy nad nią latać. [Jesteśmy bowiem pisklętami, które nie mają jeszcze skrzydeł.]”15

Leave a comment

Your email address will not be published.


*